W styczniu 2016r. wraz z dwuosobową grupą wsparcia/ amatorów hipotermii z WKTJ wybraliśmy się do j. Zimnej. Ciąg syfonalny w tej jaskinii jest jednym z najłatwiej dostępnych w tatrach- 1,5h podejścia do otworu, oraz zaledwie ok. 1h transportu w jaskinii, oraz niewielka ilość odcinków linowych (tylko brązowy próg do wspięcia) zachęca do szybkiej akcji.
Chłopaki chcieli poćwiczyć nurkowania na bezdechu przed wyprawą do jaskinii Voroniej, zaś ja byłem ciekaw znajdujących się tam 3 syfonów- Zwolińskich, Ogazy oraz Warszawiaków, oraz starym problemem - ciasnej zamulonej szczelinie- na końcu tego ostatniego. Stąd nawiązała się nić porozumienia- za pomoc przy transporcie, zaporęczuję im liną speleo pierwszy, krótki syfon, oraz przeasekuruję podczas próby przejścia go na bezdechu.
Po sprawnym podejściu, przepakowaniu sprzętu w 3 albo 4 worki jaskiniowe ruszamy do otworu. Wstępne partie j. Zimnej bardzo często cieszą pięknymi naciekami lodowymi: (zdjęcia z innej akcji)
Chłopaki chcieli poćwiczyć nurkowania na bezdechu przed wyprawą do jaskinii Voroniej, zaś ja byłem ciekaw znajdujących się tam 3 syfonów- Zwolińskich, Ogazy oraz Warszawiaków, oraz starym problemem - ciasnej zamulonej szczelinie- na końcu tego ostatniego. Stąd nawiązała się nić porozumienia- za pomoc przy transporcie, zaporęczuję im liną speleo pierwszy, krótki syfon, oraz przeasekuruję podczas próby przejścia go na bezdechu.
Po sprawnym podejściu, przepakowaniu sprzętu w 3 albo 4 worki jaskiniowe ruszamy do otworu. Wstępne partie j. Zimnej bardzo często cieszą pięknymi naciekami lodowymi: (zdjęcia z innej akcji)
Docieramy do syfonu Zwolińskich- można dostać się na jego drugą stronę suchymi partiamii jaskinii, ale jest to znacznie dłuższa droga niż...pod wodą.
Sam syfon Zwolińskich jest bardzo ładny i zachęcający do zanurzenia
Po sklarowaniu sprzętu (zestaw 2x4l) poręczuje syfon liną 11mm. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, okazuje się że po drugiej stronie jest zespół ze speleoklubu tatrzańskiego, który dotarł tu z góry-przez wielki komin- celem wykonania sesji fotograficznej.
Żeby było jeszcze ciekawiej- kiedy się wynurzam, ich aparat... nagrywa...
Żeby było jeszcze ciekawiej- kiedy się wynurzam, ich aparat... nagrywa...
Po chwili pogawędki wracam po chłopaków- oczywiście nic im nie mówiąc ;) I po kolei nurkują oni syfon Zwolińskich.
Ja natomiast śmigam do kolejnego syfonu- Ogazy- bo temperatura wody 2*C oraz łącznie 5 kursów przez syfon nie sprzyjają termice ciała. Po pokonaniu dość długiego jeziorka, zanurzam się w nim- i faktycznie, można zauważyć na górze typowy line trap, który przyczynił się do śmiertelnego wypadku w 1966 roku...
Za syfonem Ogazy pokonuję krótki ciąg suchy- bez wypinania butli- i zanurzam się w syfonie warszawiaków. Za nim widać suchy ciąg biegnący w górę- korytarz muszlowy, kończący się (podobno) szczeliną nie do przejścia. Pode mną jest całkiem sporo przestrzeni w wodzie. Zanurzam się do ok. 3m i dowiązuję poręczówkę do strzępów pozostawionej tu liny speleo. Odnajduję teoretyczny początek "problemu"- szczelina z dnem całkowicie pokrytym błotnistym namuliskiem. Po ok. 10 ciekawych metrach ciasnej szczeliny, docieram do jej końca- korka błotnego, na głębokości ok. 8m i definitywnie stwierdzam że tu się już nigdzie dalej nie zajdzie.
Pozostaje tylko obrócić się w pogarszającej się raptownie widoczności- jedną butlę mam wypiętą przed sobą, stąd robię zgrabnego "motylka"- wypinam drugą i obracam samo ciało w pionie, tak że teraz butla która była wpięta, jest przede mną w no-mouncie, zaś drugą wpinam na swoje miejsce. Wracam do miejsca dowiązania, już teraz nie unikając w żaden sposób kontaktu z błotem ;). Syfon Warszawiaków, część sucha, Ogaza, ponowne spojrzenie na line-trap i już jestem z powrotem u wpadających w hipotermie chłopaków. Wracamy przez Syfon Zwolińskich, ściągamy sprzęt, herbatka, retransport i po 9h od opuszczeniu bazy w Kirach jesteśmy z powrotem.
Autor: Witold Hoffmann
Ja natomiast śmigam do kolejnego syfonu- Ogazy- bo temperatura wody 2*C oraz łącznie 5 kursów przez syfon nie sprzyjają termice ciała. Po pokonaniu dość długiego jeziorka, zanurzam się w nim- i faktycznie, można zauważyć na górze typowy line trap, który przyczynił się do śmiertelnego wypadku w 1966 roku...
Za syfonem Ogazy pokonuję krótki ciąg suchy- bez wypinania butli- i zanurzam się w syfonie warszawiaków. Za nim widać suchy ciąg biegnący w górę- korytarz muszlowy, kończący się (podobno) szczeliną nie do przejścia. Pode mną jest całkiem sporo przestrzeni w wodzie. Zanurzam się do ok. 3m i dowiązuję poręczówkę do strzępów pozostawionej tu liny speleo. Odnajduję teoretyczny początek "problemu"- szczelina z dnem całkowicie pokrytym błotnistym namuliskiem. Po ok. 10 ciekawych metrach ciasnej szczeliny, docieram do jej końca- korka błotnego, na głębokości ok. 8m i definitywnie stwierdzam że tu się już nigdzie dalej nie zajdzie.
Pozostaje tylko obrócić się w pogarszającej się raptownie widoczności- jedną butlę mam wypiętą przed sobą, stąd robię zgrabnego "motylka"- wypinam drugą i obracam samo ciało w pionie, tak że teraz butla która była wpięta, jest przede mną w no-mouncie, zaś drugą wpinam na swoje miejsce. Wracam do miejsca dowiązania, już teraz nie unikając w żaden sposób kontaktu z błotem ;). Syfon Warszawiaków, część sucha, Ogaza, ponowne spojrzenie na line-trap i już jestem z powrotem u wpadających w hipotermie chłopaków. Wracamy przez Syfon Zwolińskich, ściągamy sprzęt, herbatka, retransport i po 9h od opuszczeniu bazy w Kirach jesteśmy z powrotem.
Autor: Witold Hoffmann