Pewnego dnia, który- jak się później okazało, miał zniweczyć nasze marzenia o spokojnych weekendach na dłuższy czas- trafiliśmy na film, gdzie dziwni ludzie wnoszą butle do grobu. W każdym razie- ta nora w ziemi wyglądała na pierwszy rzut oka jak grób, choć okazała się szybem prowadzącym do kompleksu kopalni, o całkowitej długości wyrobisk przekraczającym 91km... Większość z nich- znajduje się aktualnie pod wodą.
Od razu uznaliśmy że skoro miejsce jest brudne, ciasne i z pewnością widoczność pod wodą jest zerowa- warto tam zanurkować.
Szybki research wykazał 2 akcje w środku- ś.p. Wiktora Bolka, który dotarł do kraty na -16m, oraz xdiversów- gdzie wykryto zawał/rumowisko/kupę śmieci na ok. -24m, w szybie pod kratą. Postanowiliśmy, że połączymy przyjemne z pożytecznym i zrobimy "głębszy" rekonesans.
Od razu uznaliśmy że skoro miejsce jest brudne, ciasne i z pewnością widoczność pod wodą jest zerowa- warto tam zanurkować.
Szybki research wykazał 2 akcje w środku- ś.p. Wiktora Bolka, który dotarł do kraty na -16m, oraz xdiversów- gdzie wykryto zawał/rumowisko/kupę śmieci na ok. -24m, w szybie pod kratą. Postanowiliśmy, że połączymy przyjemne z pożytecznym i zrobimy "głębszy" rekonesans.

W tym celu zaopatrzyliśmy się w gumówkę na sprężone powietrze i przetestowawszy ją na powierzchni oraz pod wodą- stwierdziliśmy że pod wodą to nadaje się co najwyżej do cięcia lodu od spodu [z uwagi na porę roku, Zimnik stał lodem jak długi i szeroki]
Z uwagi na to plany wycinania kraty pod wodą zostały chwilowo odłożone, bądź sprowadzone do mniej wymyślnych metod, jak brzeszczot, "przyłożenie wektora", bądź "MYYYYYK".
Najpierw zobaczymy czy w ogóle są perspektywy dalszego działania....
Z uwagi na to plany wycinania kraty pod wodą zostały chwilowo odłożone, bądź sprowadzone do mniej wymyślnych metod, jak brzeszczot, "przyłożenie wektora", bądź "MYYYYYK".
Najpierw zobaczymy czy w ogóle są perspektywy dalszego działania....
Nurkowanie rekonesansowe zaplanowaliśmy w stylu godnym GUE. Ja- jako jednoosobowy zespół push- zabrałem dwie butle 4l na wnikanie pod kratę, oraz stage'a 10l jako gaz travel. Służył on równocześnie do oczekiwania na mój jednoosobowy zespół supportu- Filipa, który mając na plecach 2x12l miał stanowić mobilny bank gazu, oraz- pozostając w korytarzyku- rezerwę siły roboczej na wypadek gdyby kopalnia wykonała jakąś nagłą samowolę budowlaną.
Ścisły plan dawał bardzo niewiele czasu na dole- przy zakładanej maksymalnej głębokości 30m, 2x4l stanowi niezwykle skromny zapas, na wypadek zaklinowania, zaplątania w kable czy też walkę z innym chochlikiem na dole- przy ~4 bar na zewnątrz i 800l gazu w obu butlach.
Głównym celem rekonesansu było sfilmowanie "korka" oraz ocena sytuacji na dole. Z uwagi na bardzo szybkie mącenie się wody, zdecydowaliśmy że wejście głową w dół- żeby widzieć gdzie się zmierza, a kamera na kasku zarejestrowała choć trochę- będzie optymalne.
16.02.2013 po uprzednich przygotowaniach logistycznych w najlepszej w kraju bazie nurkowej- znajdującej się w Jaworzynie Śląskiej, udaliśmy się w podróż do naszego miejsca docelowego.
Naszym oczom ukazała się bardzo sympatyczna dziura w ziemi, w którą ochoczo wnieśliśmy twina 2x12 i resztę sprzętu dla 2 osób. Transport twina dostarczył nam tyle wrażeń, co...jego retransport po nurkowaniu. Jeśli wiecie co mam na myśli.
Ścisły plan dawał bardzo niewiele czasu na dole- przy zakładanej maksymalnej głębokości 30m, 2x4l stanowi niezwykle skromny zapas, na wypadek zaklinowania, zaplątania w kable czy też walkę z innym chochlikiem na dole- przy ~4 bar na zewnątrz i 800l gazu w obu butlach.
Głównym celem rekonesansu było sfilmowanie "korka" oraz ocena sytuacji na dole. Z uwagi na bardzo szybkie mącenie się wody, zdecydowaliśmy że wejście głową w dół- żeby widzieć gdzie się zmierza, a kamera na kasku zarejestrowała choć trochę- będzie optymalne.
16.02.2013 po uprzednich przygotowaniach logistycznych w najlepszej w kraju bazie nurkowej- znajdującej się w Jaworzynie Śląskiej, udaliśmy się w podróż do naszego miejsca docelowego.
Naszym oczom ukazała się bardzo sympatyczna dziura w ziemi, w którą ochoczo wnieśliśmy twina 2x12 i resztę sprzętu dla 2 osób. Transport twina dostarczył nam tyle wrażeń, co...jego retransport po nurkowaniu. Jeśli wiecie co mam na myśli.

Miejscowi bezdomni i cyganie [Kowary] głoszą, że po wojnie wejście było zasłonięte płytą stalową, a w środku do tej pory ukrywają się Niemcy. Płyta faktycznie znajduje się aktualnie na dole studzienki wejściowej, pod kątem, skutecznie zmniejszając prześwit przez który należy się przeciorać do środka, do ok. 35cm. Niemców, jak do tej pory, nie wykryliśmy.
Swoją drogą jestem pewien, że lokalni recyklerzy surowców wtórnych, oraz cudzych, przeoczyli ją tylko ze względu ma warstwę gruzu jaka na niej spoczywa.
Swoją drogą jestem pewien, że lokalni recyklerzy surowców wtórnych, oraz cudzych, przeoczyli ją tylko ze względu ma warstwę gruzu jaka na niej spoczywa.
Po przedostaniu się do środka, jest już przyjemnie. Ciepło, wilgotno i ciemno. Krótki, ok 20m korytarzyk doprowadza nas do 2,5m prożka z drabinką. Przenikamy niżej i po kolejnych 20m jesteśmy już nad końcową, skośną drabiną prowadzącą do niższych kondygnacji.
Dotarliśmy na miejsce, oszpeiliśmy się i po krótkim spacerze po drabinie w dół, pozostało tylko zanurzyć twarz w zimnej wodzie na chwilę, sprawdzić sprzęt i przystąpić do realizacji planu. Pognałem powolutku na dół. Czasu było sporo, bo Filip musiał zrobić iniekcję samego siebie przez dość wąski otwór wejściowy z 2x12 na plecach, sprawdzić sprzęt w wodzie i przemyśleć czy piwo i kiełbaski na wieczór zostały już kupione.
Pierwsze zanurzenie tym szybem.... Od kilku dobrych lat nikt się tu nie zapuszczał, a drabina obrosła grubą warstwą rdzy- która przy dotknięciu szczebli natychmiast odrywała się od drabiny, tworząc chmurę spadającego szybko grubego osadu. Prawie jak pierwszy śnieg zimą.
Pierwsze zanurzenie tym szybem.... Od kilku dobrych lat nikt się tu nie zapuszczał, a drabina obrosła grubą warstwą rdzy- która przy dotknięciu szczebli natychmiast odrywała się od drabiny, tworząc chmurę spadającego szybko grubego osadu. Prawie jak pierwszy śnieg zimą.
Widać było mniej lub bardziej składnie poprowadzone 2 poręczówki- oraz sporo pozawijanych na drabinie jej kawałków. Po drodze napotkałem również ogromną ilość...patyków, którymi prawdopodobnie "powierzchniowi" eksploratorzy sprawdzali głębokość szybu. Jeśli ktoś również ma ochotę- bez 15m drąga nawet nie ma co się zbliżać.... Jedyne krytyczne miejsce występowało przy przełamaniu szybu w krótki, kilkumetrowy korytarzyk- tubylcy przygotowali pułapkę z linki, prawdopodobnie łowią tak nurków już od paru lat. Korytarzyk prowadzi do nieco większej salki. Jak się okazało, została w nim nawet deska z wieszakami na ubrania, stwarzająca wrażenie że ostatni bywalcy za chwile wrócą na popołudniową zmianę....
Spędzam na końcu korytarzyka kilka minut- czekając na drugi zespół, oraz zastanawiając się nad stabilnością fatalnie wyglądającego sufitu, oraz ściany, która dość mocno wyjechała ze swojej pierwotnej lokalizacji. Ocena wypada korzystnie- a punk rock to nie rurki z kremem!
Sama salka jest niewielka, dwie ściany boczne są betonowe, tylna- czysta skała, zaś przednia- była kiedyś obudowana deskami, ale wyjechały one z pierwotnej lokalizacji, tworząc ciaśniejsze miejsce.
Przypływa Filip, szybka wymiana wrażeń i pora na fazę II. Wejście kameleona. Polegać ma ona na wślizgnięciu się w 4kach na dół....
Sama salka jest niewielka, dwie ściany boczne są betonowe, tylna- czysta skała, zaś przednia- była kiedyś obudowana deskami, ale wyjechały one z pierwotnej lokalizacji, tworząc ciaśniejsze miejsce.
Przypływa Filip, szybka wymiana wrażeń i pora na fazę II. Wejście kameleona. Polegać ma ona na wślizgnięciu się w 4kach na dół....
Wejście okazuje się nie być aż tak strasznie ciasne. Jedynie wnikanie w suchym, bez płetw, z nogami w górze- nad którymi wisi niestabilny sufit napawało mnie lekkim niepokojem. Biorę mój majdan i staram się z gracją przepłynąć w toni, bez płetw, salkę do drabiny, co o dziwo udaje się bez zaorania mułu z dna. Tutaj deponuję stage'a. Ocena wielkości naszego "The Pit" pozwala mieć nadzieję na wniknięcie bez wypinania butli- co jest mocno na rękę, ponieważ pozwoli na czysty widok z kokpitu pilota....
Tuż po tym nurkowaniu zmontowałem surowy materiał z kamerki- który krążył po dysku i czekał na ten moment. Ścieżka dźwiękowa, niestety, jest bardzo dobrze dobrana do odczuć w trakcie ;) Pełny zapis, bez cięcia, wejścia w studnie- do momentu aż było widać tyle co zwykle.
Tuż po tym nurkowaniu zmontowałem surowy materiał z kamerki- który krążył po dysku i czekał na ten moment. Ścieżka dźwiękowa, niestety, jest bardzo dobrze dobrana do odczuć w trakcie ;) Pełny zapis, bez cięcia, wejścia w studnie- do momentu aż było widać tyle co zwykle.
W kluczowym momencie- GoPro na kasku zdecydowało się wyłączyć od kontaktu z obudową, ale na szczęście usłyszałem złowieszcze pikanie i odpaliłem ją ponownie.
Z dużą radością rozglądałem się po przodku. Korytarz z okrągłej obudowy z betonowych klocków- kształt studni, przechodzi w obetonowany kwadrat i po chwili rozszerza się w "komórkę" która umożliwia swobodne obrócenie się- nie trzeba wracać nogami w górę.
Po lewej stronie- orientując przestrzeń podczas schodzenia twarzą do drabiny- wykryłem pustkę, podczas powrotu. Udało się, mimo praktycznie zerowej widoczności, sprawdzić stan gazów- wystarczająco na mały rekonesans. Po dowiązaniu się do drabiny, po 2m "korytarz" kończy się zabudową- z uwagi na to że z tego miejsca odchodzą w dół stalowe rury, możliwe że była to lokalizacja pompy/kompresora? Na cześć metody lokalizacji- wymacanie nogami, miejsce to roboczo nazwaliśmy "salką Witolda"- umożliwia zmianę pozycji, oraz składowania gruzu i desek z odkopywanego przodka. Po prawej stronie jest obudowa drewniana, z tyłu- wtedy jeszcze była to drewniana obudowa z podsypką wewnątrz.
Z dużą radością rozglądałem się po przodku. Korytarz z okrągłej obudowy z betonowych klocków- kształt studni, przechodzi w obetonowany kwadrat i po chwili rozszerza się w "komórkę" która umożliwia swobodne obrócenie się- nie trzeba wracać nogami w górę.
Po lewej stronie- orientując przestrzeń podczas schodzenia twarzą do drabiny- wykryłem pustkę, podczas powrotu. Udało się, mimo praktycznie zerowej widoczności, sprawdzić stan gazów- wystarczająco na mały rekonesans. Po dowiązaniu się do drabiny, po 2m "korytarz" kończy się zabudową- z uwagi na to że z tego miejsca odchodzą w dół stalowe rury, możliwe że była to lokalizacja pompy/kompresora? Na cześć metody lokalizacji- wymacanie nogami, miejsce to roboczo nazwaliśmy "salką Witolda"- umożliwia zmianę pozycji, oraz składowania gruzu i desek z odkopywanego przodka. Po prawej stronie jest obudowa drewniana, z tyłu- wtedy jeszcze była to drewniana obudowa z podsypką wewnątrz.

"Korek" okazał się nie wyglądać strasznie. Szybkie mącenie się przodka, oraz stan złej widoczności utrzymujący się tydzień/dwa po fakcie skutecznie utrudniał działanie, ale w tamtym momencie zdecydowaliśmy, że obiekt jest perspektywiczny i rozpoczęliśmy prace.
17.02 usuwamy całe stare oporęczowanie i zalegający syf. Montujemy poręczówkę tylko w korytarzyku i dużej salce- pomiędzy drabinami. Plan zakładał wycięcie zewnętrznej kraty- piłka na sprężone powietrze którą zasilamy resztkami gazów z nurkowania nie daje rady, za szybko zużywa "paliwo". Brzeszczot- łamie się po 3 ruchach. Z pobożnymi hasłami na ustach rzucamy się w tym momencie na przeciwnika, który- o dziwo- drgnął. 3 minuty martwego ciągu w zespole dwuosobowym, cześć pochwalna temu kto ją wmurowywał i krata jest już na zewnątrz.
18.02, po zlokalizowaniu narzędzi pracy na pobliskim skupie złomu- łom, oraz pręt zbrojeniowy, postanawiamy spróbować podobnej metody pod wodą. Niestety kończy się ona wygięciem tegoż pręta, oraz lekkim demontażem sufitu podczas skakania pod wodą z łomami, zaś krata- rusza się, ale nie puszcza.
Kolejny 3-dniowy wyjazd udaje sie zrealizować już na początku marca.
Na pierwszym nurkowaniu nagrywam i rewizuję mocowanie kraty pod wodą. Okazuje się że jest przykręcona na śruby do spągu. Po śmignięciu pod kratę, opuszczam digitala z GoPro pod zawał. Rejestruje się 28m max, materiał filmowy niestety nie mówi zbyt dużo- z uwagi na lekki upad, niemożliwe było idealnie pionowe opuszczanie, a metoda "łowienia boleni w potoku" nie służy filmowaniu. Dodatkowe oględziny "salki".
Podczas filmowania kraty okazuje się że jedna ze śrub poddała się naszym finezyjnym metodom- wyjmuje cały element mocujący [śruba i kawał blachy] "gołymi rękoma".
Podczas filmowania kraty okazuje się że jedna ze śrub poddała się naszym finezyjnym metodom- wyjmuje cały element mocujący [śruba i kawał blachy] "gołymi rękoma".
Dalsze prace- jak zwykle- odbywają się w zerowej widoczności już od początku.Początkowy plan odsunięcia blach mocujących młotkiem i wyjęcia kraty spełzają na niczym- tutaj konstruktor uwzględnił cyganów na powierzchni [Kowary] i bądź co bądź, kilkanaście kilo stali, solidnie zabezpieczył.
W międzyczasie kontynuujemy z przodkiem. Początkowe przenikanie z 2x4l, zmieniło się w rutynowy popołudniowy spacer pod kratę z depozytem S80 [sufit, odpukać] i zestawem 4l+10l, który jest idealnym patentem na kopanie w ciasnych miejscach. Pożyczone 2x8l [dzięki!] również dawało radę, ale wrzucenie stage'a 10l w nomouncie do góry + przypięta ciasno 4ka jest optymalnym rozwiązaniem.
Po kilku wyjazdach i akcjach z piłą, teren udaje się oczyścić na tyle dobrze, że jestem w stanie zejść niżej. Wciąż- z uwagi na "wyjechaną" obudowę jest to "dzikowiec w pionie", ale poniżej przestrzeń robi się rozleglejsza.
Badanie palpacyjne [nic nie widać, przeciskanie zajmuje za dużo czasu żeby zdążyć na widoczność] wykazuje duży chaos na dole. Podczas pierwszego zejścia na dół w zestawie 2x8l jedyne co daje się określić to grząska breja z kamieniami na dole- którą początkowo wziąłem za kolejny zawał. Boki są zawalone drewnem.
Mimo początkowych niepowodzeń, decyduje się zejść jeszcze raz na dół ze stalowym prętem, by spróbować metody siłowej. Tym razem- 4l+10l. Po kilkunastu minutach, dość zrezygnowany szykuje się do odwrotu. W tym momencie ukazała się jedna z niewielu zalet flexsoli- wymacuję nogami... koniec drabiny w gruzie na dole. Chwila kopania upewnia mnie że to gdzie jestem to nie kolejny zawał... tylko kolejny poziom!
"Może i było zimno, ale za to brudno!"
W międzyczasie kontynuujemy z przodkiem. Początkowe przenikanie z 2x4l, zmieniło się w rutynowy popołudniowy spacer pod kratę z depozytem S80 [sufit, odpukać] i zestawem 4l+10l, który jest idealnym patentem na kopanie w ciasnych miejscach. Pożyczone 2x8l [dzięki!] również dawało radę, ale wrzucenie stage'a 10l w nomouncie do góry + przypięta ciasno 4ka jest optymalnym rozwiązaniem.
Po kilku wyjazdach i akcjach z piłą, teren udaje się oczyścić na tyle dobrze, że jestem w stanie zejść niżej. Wciąż- z uwagi na "wyjechaną" obudowę jest to "dzikowiec w pionie", ale poniżej przestrzeń robi się rozleglejsza.
Badanie palpacyjne [nic nie widać, przeciskanie zajmuje za dużo czasu żeby zdążyć na widoczność] wykazuje duży chaos na dole. Podczas pierwszego zejścia na dół w zestawie 2x8l jedyne co daje się określić to grząska breja z kamieniami na dole- którą początkowo wziąłem za kolejny zawał. Boki są zawalone drewnem.
Mimo początkowych niepowodzeń, decyduje się zejść jeszcze raz na dół ze stalowym prętem, by spróbować metody siłowej. Tym razem- 4l+10l. Po kilkunastu minutach, dość zrezygnowany szykuje się do odwrotu. W tym momencie ukazała się jedna z niewielu zalet flexsoli- wymacuję nogami... koniec drabiny w gruzie na dole. Chwila kopania upewnia mnie że to gdzie jestem to nie kolejny zawał... tylko kolejny poziom!
"Może i było zimno, ale za to brudno!"
Autor relacji: Witold Hoffmann
Ekipa podwodna: Witold Hoffmann + Filip Długosz
Specjalne podziękowania za pomoc wszelkiego rodzaju: Kowi, Kowarskie Kopalnie, Iwona + bojówka Kowarska, baza nurkowa "Jaworzyna Śląska".
Ekipa podwodna: Witold Hoffmann + Filip Długosz
Specjalne podziękowania za pomoc wszelkiego rodzaju: Kowi, Kowarskie Kopalnie, Iwona + bojówka Kowarska, baza nurkowa "Jaworzyna Śląska".