W ciągu 1,5 miesiąca intensywnych prac, udało się oczyścić teren, oraz usunąć zawał zagradzający drogę do dalszych partii kopalni. Postępy w usuwaniu kraty również następowały- mimo że nauczyliśmy się już z nią żyć, bezpieczeństwo ewentualnych dalszych nurkowań- z większą ilością sprzętu, będzie dość mocno uzależnione od wyrwania z korzeniami tej przeszkody.
Na nurkowaniu na którym udało mi się stwierdzić koniec drabiny, udało mi się również wykryć pustkę "z tyłu/po lewej". Z uwagi na mniej niż zerową widoczność, wciskanie się na macanego w niestabilne rumowisko belek nie jest tym co można uznać za najbardziej rozsądne. Dlatego, kolejnym zaplanowanym krokiem było użycie sprawdzonej metody- wysłanie niskobudżetowego robota podwodnego, który nakręci materiał video nowego przodka.
Na nurkowaniu na którym udało mi się stwierdzić koniec drabiny, udało mi się również wykryć pustkę "z tyłu/po lewej". Z uwagi na mniej niż zerową widoczność, wciskanie się na macanego w niestabilne rumowisko belek nie jest tym co można uznać za najbardziej rozsądne. Dlatego, kolejnym zaplanowanym krokiem było użycie sprawdzonej metody- wysłanie niskobudżetowego robota podwodnego, który nakręci materiał video nowego przodka.
W tym celu, załadowałem na pokład GL7, stage 10l jako główne źródło gazu, 4l jako gaz awaryjny, oraz dodatkowy depozyt 4l, gdyby awaria 10l była połączona z sytuacją wymagającą spędzenia dłuższej ilości czasu na dole [ butla 4l daje ok. 10min czasu]
Gopro2 na głowę i...myk do dziury. Filip na tym samym nurkowaniu ma odbyć wycieczkę do "salki" pod kratą, w celu przyjrzenia się jej raz jeszcze, oraz porządków wielkanocnych.
Woda jest orzeźwiająca... Spokojnie schodzę na dół pierwszego szybu- początkowe kilkuminutowe przedzierania się, są teraz niespełna minutowym swobodnym spadkiem, odbijając się w strategicznych miejscach od drabiny...
Korytarzyk. Przywitanie się z sufitem. Zacisk-krata. Studnia poniżej wymaga już odrobiny przeciskania. W rozszerzeniu na ~22m deponuję dodatkową 4kę z gazem. Obracam się głową w dół, kieruję światło w stronę zacisku. Pora przeniknąć... Robiłem to już dwukrotnie, ale- nogami w dół, oraz bez lampy na kablu. W tym momencie, krytyczna jest również szybkość- jeśli zajmie to zbyt dużo czasu, jedynym nagraniem będzie bladożółta świetlista poświata mułu i osadów w wodzie, które właśnie opadały z wyższych partii....
Cudem udaje się przegonić mąt - przejść zacisk bez problemów i zarejestrować czysty obraz "przodka"
Gopro2 na głowę i...myk do dziury. Filip na tym samym nurkowaniu ma odbyć wycieczkę do "salki" pod kratą, w celu przyjrzenia się jej raz jeszcze, oraz porządków wielkanocnych.
Woda jest orzeźwiająca... Spokojnie schodzę na dół pierwszego szybu- początkowe kilkuminutowe przedzierania się, są teraz niespełna minutowym swobodnym spadkiem, odbijając się w strategicznych miejscach od drabiny...
Korytarzyk. Przywitanie się z sufitem. Zacisk-krata. Studnia poniżej wymaga już odrobiny przeciskania. W rozszerzeniu na ~22m deponuję dodatkową 4kę z gazem. Obracam się głową w dół, kieruję światło w stronę zacisku. Pora przeniknąć... Robiłem to już dwukrotnie, ale- nogami w dół, oraz bez lampy na kablu. W tym momencie, krytyczna jest również szybkość- jeśli zajmie to zbyt dużo czasu, jedynym nagraniem będzie bladożółta świetlista poświata mułu i osadów w wodzie, które właśnie opadały z wyższych partii....
Cudem udaje się przegonić mąt - przejść zacisk bez problemów i zarejestrować czysty obraz "przodka"
Udaje mi się szybko- do góry nogami- rozglądnąć z poziomu spągu. 4-5sec- to cały czas jaki na rekonesans dał mi opadający osad... Wystarczyło. Widać zarys kontynuacji, zagraconej belkami, przez środek przechodzi stalowa rura- znajoma z "salki", prawdopodobnie do transportu sprężonego powietrza.
Nie widać już nic, próbuję zwizualizować sobie obraz sprzed chwili, by po dowiązaniu się do drabiny ostrożnie wniknąć dalej. W tym momencie dostaje w kask kamieniem. Zatrzymuję się. Po kolejnym, tym razem większym- już ciągłym- opadzie uznaje że nic tu po mnie i trzeba spadać. Niestety- każdy ruch powoduje dalsze gradobicie.... Próbuję jak najdelikatniej ustawić się z powrotem w zacisk- nogami do góry. Po kolejnym wydechu, "kapuśniaczek" z kamieni zmienił się w solidną ulewę... W ciągu kilku sekund wszystko stało się ciemne, z daleka słyszałem tylko stukot kamieni... dobiegający znad moich nóg.
Zawaliła się drobna podsypka, dokładnie mnie obudowując, dostając się do automatu- który podawał wodę. Nie byłem w stanie przejść na 2 automat- ani w ogóle się poruszać.... Udało mi się zwalczyć panikę głównie dzięki przebłyskowi- co zabija nurków? Panika. Oddycham, może być gorzej. Udaje mi się wymacać nogą drabinę- prawdopodobnie była w luźniejszym materiale.... Podhaczając nogę o szczebelki i ciągnąc z całej siły w połączeniu z ruchami robaczkowymi, stopniowo przesypuje materiał skalny pod siebie i wygrzebuje się wyżej... W tym momencie głowica GL7 zaczepia się o drabinę na dole.... Wyciągam sekator- ale dusza poznaniaka wygrywa i wracam ją odplątać.
Wszystkie przygody głową w dół sprawiają ze powoli tracę zdolność do analitycznego myślenia- automat wciąż podaje wodę, a ja omijam depozyt, miejsce do obrócenia się i w chwilę znajduje się w zacisku- kracie- niestety nogami w górę... Na szczęscie znam to miejsce bardzo dobre... Przenikam, obracam się- nagła zmiana pozycji na horyzontalną, po dłuższym czasie głową w dół powoduje że prawie tracę przytomność. Po kilku chwilach wyrównuje oddech, komunikuje mojemu jednoosobowemu zespołowi supportowemu że wracamy. I to żwawo....
Nie widać już nic, próbuję zwizualizować sobie obraz sprzed chwili, by po dowiązaniu się do drabiny ostrożnie wniknąć dalej. W tym momencie dostaje w kask kamieniem. Zatrzymuję się. Po kolejnym, tym razem większym- już ciągłym- opadzie uznaje że nic tu po mnie i trzeba spadać. Niestety- każdy ruch powoduje dalsze gradobicie.... Próbuję jak najdelikatniej ustawić się z powrotem w zacisk- nogami do góry. Po kolejnym wydechu, "kapuśniaczek" z kamieni zmienił się w solidną ulewę... W ciągu kilku sekund wszystko stało się ciemne, z daleka słyszałem tylko stukot kamieni... dobiegający znad moich nóg.
Zawaliła się drobna podsypka, dokładnie mnie obudowując, dostając się do automatu- który podawał wodę. Nie byłem w stanie przejść na 2 automat- ani w ogóle się poruszać.... Udało mi się zwalczyć panikę głównie dzięki przebłyskowi- co zabija nurków? Panika. Oddycham, może być gorzej. Udaje mi się wymacać nogą drabinę- prawdopodobnie była w luźniejszym materiale.... Podhaczając nogę o szczebelki i ciągnąc z całej siły w połączeniu z ruchami robaczkowymi, stopniowo przesypuje materiał skalny pod siebie i wygrzebuje się wyżej... W tym momencie głowica GL7 zaczepia się o drabinę na dole.... Wyciągam sekator- ale dusza poznaniaka wygrywa i wracam ją odplątać.
Wszystkie przygody głową w dół sprawiają ze powoli tracę zdolność do analitycznego myślenia- automat wciąż podaje wodę, a ja omijam depozyt, miejsce do obrócenia się i w chwilę znajduje się w zacisku- kracie- niestety nogami w górę... Na szczęscie znam to miejsce bardzo dobre... Przenikam, obracam się- nagła zmiana pozycji na horyzontalną, po dłuższym czasie głową w dół powoduje że prawie tracę przytomność. Po kilku chwilach wyrównuje oddech, komunikuje mojemu jednoosobowemu zespołowi supportowemu że wracamy. I to żwawo....
Analiza błędów popełnionych podczas tego nurkowania- to osobna historia... Jedno przesłanie do Ciebie, jeśli nurkujesz. Nie ważne co się dzieje pod wodą- zatrzymaj się. Oddychaj, głęboko. Nie ulegaj panice, pomyśl i... nie poddawaj się.
Kiedy udało się w końcu wyjść na trochę zatęchłe powietrze w sztolni, było to niesamowite uczucie....
Szybka komunikacja z jednoosobowym zespołem wsparcia, siedząc jeszcze z przypiętymi butlami w korytarzu
-Filip. Zasypało mnie
-?? Pie.....? Co Ty gadasz? <potok słów>
-<cisza> Odpinam kask. Wypada z niego dobry kilogram gruzu...
-....Hm.... to chyba uwiarygadnia Twoją opowieść....
20 minut relaksu. Trochę przemyśleń na temat życia. I pewnej ślicznej blondynki, którą niedawno poznałem ;)
Gaz jest, woda- "kowarski kryształ", a punk rock to nie rurki z kremem. Trzeba sprzątnąć depozyt i odkręcić ostatnią śrubę od kraty... Śmigam pod wodę. Mimo wydarzeń sprzed chwili- tutaj czuje się spokojnie i bezpiecznie. Tym razem, bez komplikacji- wyciągam depozyt znad nowego zawału... i odkręcam do końca kratę. Dała się we znaki podczas przyspieszonej ewakuacji... Koniec problemu. W tej chwili leży grzecznie obok wejścia i przypomina o zabawie jaka czekała na każdego kto chciał zejść niżej...
Kiedy udało się w końcu wyjść na trochę zatęchłe powietrze w sztolni, było to niesamowite uczucie....
Szybka komunikacja z jednoosobowym zespołem wsparcia, siedząc jeszcze z przypiętymi butlami w korytarzu
-Filip. Zasypało mnie
-?? Pie.....? Co Ty gadasz? <potok słów>
-<cisza> Odpinam kask. Wypada z niego dobry kilogram gruzu...
-....Hm.... to chyba uwiarygadnia Twoją opowieść....
20 minut relaksu. Trochę przemyśleń na temat życia. I pewnej ślicznej blondynki, którą niedawno poznałem ;)
Gaz jest, woda- "kowarski kryształ", a punk rock to nie rurki z kremem. Trzeba sprzątnąć depozyt i odkręcić ostatnią śrubę od kraty... Śmigam pod wodę. Mimo wydarzeń sprzed chwili- tutaj czuje się spokojnie i bezpiecznie. Tym razem, bez komplikacji- wyciągam depozyt znad nowego zawału... i odkręcam do końca kratę. Dała się we znaki podczas przyspieszonej ewakuacji... Koniec problemu. W tej chwili leży grzecznie obok wejścia i przypomina o zabawie jaka czekała na każdego kto chciał zejść niżej...
Po zjedzeniu pizzy, piwie i odrobinie spokoju, można myśleć- co dalej?
Szybkie przemyślenie budowy przodka pozwala rozważyć, co właściwie się posypało.... Wszystko wskazuje na depozyt podsypki, który znajdował się na wysokości spągu "salki" i wypełniał wyjechaną obudowę tworzącą zacisk. Bąble powietrza prawdopodobnie wypłukały drobinki żwiru i nastąpiła reakcja łańcuchowa- aż do wysypania się większości depozytu. Jednak- jedyna weryfikacja jest możliwa empirycznie....
Szybkie przemyślenie budowy przodka pozwala rozważyć, co właściwie się posypało.... Wszystko wskazuje na depozyt podsypki, który znajdował się na wysokości spągu "salki" i wypełniał wyjechaną obudowę tworzącą zacisk. Bąble powietrza prawdopodobnie wypłukały drobinki żwiru i nastąpiła reakcja łańcuchowa- aż do wysypania się większości depozytu. Jednak- jedyna weryfikacja jest możliwa empirycznie....
Gościnnie- pojawiam się w dziurze z Marcinem, który zwiedza pierwszy szybik i górny poziom. Ja zaś, wnikam na sam dół. Bez kraty, jest to wysiłek porównywalny ze zjedzeniem tiramisu, popijając kawką... Czysty relaks.Okazuje się że.... powstała nowa salka na dole. Dziura, z której wysypał się depozyt skalny ma teraz pokaźne rozmiary- 2m szerokości, ok. 1,5m wgłąb..... Na dole zaś leży kupa gruzu.... Wygląda to nieciekawie. Ale- czas denny jest, nic już nie widać, koniec z doznaniami estetycznymi- pora na pracę. Jedną ze zdeponowanych wcześniej belek próbuje rozgarnąć gruz na dole. Czy się udało, okaże się jak osad opadnie- czyli, wnioskując z szybkiej analizy mątu panującego po 30min kopania- za pół roku.
Z uwagi na te drobne niedogodności- udaję się na Sardynię, by odpocząć nieco od kopalni, rumowisk, luźnych belek i zerowej widoczności, w tutejszych jaskiniach ;)
Na początku 2014 roku- powróciwszy do kraju z nowym bagażem doświadczeń, oraz głodny zerowej widoczności w zimnej wodzie, decyduje że, może warto rzucić okiem jeszcze raz. Może coś się obsypało... ruszyło...
Sporo się dzieje w położonych nieopodal Kowarskich Kopalniach, ale udaje się wygospodarować czas, spręż oraz trzeźwość na 3 w pełni solowe nurkowania które przeprowadzam w sztolni. [noo, jedno z prywatnym fotografem ;) ]
Wyjątkowo niski stan wody tej zimy sprawia, że "kawałek trzeba się przejść"
Z uwagi na te drobne niedogodności- udaję się na Sardynię, by odpocząć nieco od kopalni, rumowisk, luźnych belek i zerowej widoczności, w tutejszych jaskiniach ;)
Na początku 2014 roku- powróciwszy do kraju z nowym bagażem doświadczeń, oraz głodny zerowej widoczności w zimnej wodzie, decyduje że, może warto rzucić okiem jeszcze raz. Może coś się obsypało... ruszyło...
Sporo się dzieje w położonych nieopodal Kowarskich Kopalniach, ale udaje się wygospodarować czas, spręż oraz trzeźwość na 3 w pełni solowe nurkowania które przeprowadzam w sztolni. [noo, jedno z prywatnym fotografem ;) ]
Wyjątkowo niski stan wody tej zimy sprawia, że "kawałek trzeba się przejść"
Udało mi się oczyścić rumowisko po "świeżym zawale", oraz rozgarnąć gruz na dole. Próby zabezpieczenia przejścia na dół- likwidacja zacisku, przez wypiłowanie całej wyjechanej obudowy na tym odcinku, wymagają kilku godzin na dole, ale jest to wykonalne. Problem leży w niestabilnym suficie "wyrwy" która powstała po wysypaniu się depozytu skalnego.... Na 3cim nurkowaniu, które odbyło się zaledwie dzień po poprzednim.... znajduję ok. 80-100kg fragment skały, który urwał się z sufitu i spadł w miejscu, gdzie zaledwie dzień wcześniej miałem nogi, przegrzebując rumosz skalny. Biorąc pod uwagę ten czynnik, oraz postępy w prowadzonych równolegle pracach w innych miejscach, zdecydowaliśmy o przerwaniu prac w wyrobisku.
Przejście niżej- na chwile obecną- jest możliwe, ale przekracza mój osobisty próg ryzyka, jakie jestem w stanie podjąć. Zabezpieczenie kopalni na tyle, by dalsze prace były bezpieczne, wymaga dużych nakładów czasowych, pracując w trudnych warunkach.
Mimo tego, czas spędzony na pracach w Marcie mogę ocenić bardzo owocny... Zaś zebranego doświadczenia, nie da się zdobyć w żaden inny sposób.
Na zakończenie- trochę nostalgiczny film zmontowany z materiału zebranego podczas naszej turystyki:
Przejście niżej- na chwile obecną- jest możliwe, ale przekracza mój osobisty próg ryzyka, jakie jestem w stanie podjąć. Zabezpieczenie kopalni na tyle, by dalsze prace były bezpieczne, wymaga dużych nakładów czasowych, pracując w trudnych warunkach.
Mimo tego, czas spędzony na pracach w Marcie mogę ocenić bardzo owocny... Zaś zebranego doświadczenia, nie da się zdobyć w żaden inny sposób.
Na zakończenie- trochę nostalgiczny film zmontowany z materiału zebranego podczas naszej turystyki:
Autor relacji: Witold Hoffmann
Ekipa podwodna: Witold Hoffmann + Filip Długosz, gościnnie Marcin.
Specjalne podziękowania za pomoc wszelkiego rodzaju: Kowi, Kowarskie Kopalnie, Iwona + bojówka Kowarska, baza nurkowa "Jaworzyna Śląska", oraz PKP- za dzielny transport mojej osoby oraz moich butli, zwłaszcza kiedy zdążyły już się pobrudzić.
Ekipa podwodna: Witold Hoffmann + Filip Długosz, gościnnie Marcin.
Specjalne podziękowania za pomoc wszelkiego rodzaju: Kowi, Kowarskie Kopalnie, Iwona + bojówka Kowarska, baza nurkowa "Jaworzyna Śląska", oraz PKP- za dzielny transport mojej osoby oraz moich butli, zwłaszcza kiedy zdążyły już się pobrudzić.