Koniec korytarza.
Bardzo malownicza tama górnicza dodawała uroku nurkowaniom na poziomie -40 przez długi czas, wpisując się w kanon klimatu zalanej kopalni uranu Podgórze.
Do momentu aż nie wpadliśmy na pomysł żeby ją zepsuć.
Wtedy okazało się- jak bardzo często w życiu- że koniec nie zawsze końcem jest, a czasem okazuje się nawet....początkiem ;)
Bardzo malownicza tama górnicza dodawała uroku nurkowaniom na poziomie -40 przez długi czas, wpisując się w kanon klimatu zalanej kopalni uranu Podgórze.
Do momentu aż nie wpadliśmy na pomysł żeby ją zepsuć.
Wtedy okazało się- jak bardzo często w życiu- że koniec nie zawsze końcem jest, a czasem okazuje się nawet....początkiem ;)
Po udostępnieniu ok. 40m korytarzy, napotkałem na kolejną tamę.
Z wielu powodów... ;) korytarzyk ten otrzymał roboczą nazwę "żydowski".
Prace nad kolejną tamą okazały się o wiele trudniejsze niż przy pierwszej. Sporawe belki z których ją zbudowano nie poddawały się łatwo.
Z wielu powodów... ;) korytarzyk ten otrzymał roboczą nazwę "żydowski".
Prace nad kolejną tamą okazały się o wiele trudniejsze niż przy pierwszej. Sporawe belki z których ją zbudowano nie poddawały się łatwo.
Kiedy
już witaliśmy się z gąską- po 3 długich nurkowaniach spędzonych w
zerowej widoczności udało się rozmontować prześwit wystarczający do
przeniknięcia- okazało się że napotkaliśmy tzw. problemy techniczne.
Problemy te sypały się na głowę przy zbyt obcesowym poruszaniu się w prześwicie, bądź wydychaniu powietrza nad tamę, z czego niektóre miały po kilkadziesiąt kilogramów.
Po bliższej inspekcji korytarza, okazało się że nie dość że obudowa na odcinku tamy została całkowicie usunięta [by uszczelnić przegrodę- tamy budowano po zakończeniu eksploatacji, aby nie wentylować nie używanych fragmentów wyrobiska], to nad tamą biegnie parszywa czerwona mineralizacja. Mineralizacje oznaczają mniejszą spoistość skał na danym fragmencie, co może owocować niespodziankami.
Problemy te sypały się na głowę przy zbyt obcesowym poruszaniu się w prześwicie, bądź wydychaniu powietrza nad tamę, z czego niektóre miały po kilkadziesiąt kilogramów.
Po bliższej inspekcji korytarza, okazało się że nie dość że obudowa na odcinku tamy została całkowicie usunięta [by uszczelnić przegrodę- tamy budowano po zakończeniu eksploatacji, aby nie wentylować nie używanych fragmentów wyrobiska], to nad tamą biegnie parszywa czerwona mineralizacja. Mineralizacje oznaczają mniejszą spoistość skał na danym fragmencie, co może owocować niespodziankami.
Konieczne
okazało się wykonanie pewnych prac górniczych przy pomocy fachowego
narzędzia zwanego "prętem eksploracyjnym". Po usunięciu owej
mineralizacji i powiększeniu malowniczej wyrwy w suficie, pozostało
jeszcze tylko wyczyszczenie obudowy z większych fragmentów podsypki
[...żeby wykluczyć możliwość wyjazdu większej jej ilości po opadającej
tu pod kątem obudowie...] i można było ruszać do boju. Mimo że parę belek sklinowanych po drugiej stronie tamy zostało na deser, ciemność i nieznane wołały...
Od chwili pozostawienia osypiska belek które jeszcze przed chwilą były tamą górniczą- za sobą, czas po prostu zatrzymał się w miejscu.
Przed sobą- miałem zupełnie inną kopalnię niż przed chwilą...
Po lewej- zsyp urobku, skrzyżowanie, w lewo-??, płyniemy dalej...
Obudowa zanika, korytarz staje się czysty, kuty w czystej skale i sporych rozmiarów.
Troszkę ciężko z punktami stabilizacji, w momencie kiedy zaczynam porządnie poszukiwać czegoś do zamotania, pojawia się urwany z sufitu blok skalny, o kształcie stworzonym dla mojej cienkiej nylonowej linki..... Krzywizna skały w jednej z konfiguracji jest po prostu idealna do zastabilizowania wokół poręczówki- jeśli miałbym wtedy oceniać, co jest piękniejsze- kobiety, czy ten tie-off, miałbym sporo do przemyślenia ;)
...Pojedynczy stempel, nieśmiało podpierający skałę, po którym niebawem pojawia się pełna obudowa. Ślady podkładów- kiedyś jeździły tu wagoniki....
Kolejny zsyp, kolejny szybik, kolejne skrzyżowanie, kolejna tama!! (trzecia!) na wprost. Tutaj zakańczam poręczówkę. Czuję się jakby upłynęło przynajmniej kilkanaście minut- digital twardo jednak pokazuje że płynąłem zaledwie pięć...
Przed sobą- miałem zupełnie inną kopalnię niż przed chwilą...
Po lewej- zsyp urobku, skrzyżowanie, w lewo-??, płyniemy dalej...
Obudowa zanika, korytarz staje się czysty, kuty w czystej skale i sporych rozmiarów.
Troszkę ciężko z punktami stabilizacji, w momencie kiedy zaczynam porządnie poszukiwać czegoś do zamotania, pojawia się urwany z sufitu blok skalny, o kształcie stworzonym dla mojej cienkiej nylonowej linki..... Krzywizna skały w jednej z konfiguracji jest po prostu idealna do zastabilizowania wokół poręczówki- jeśli miałbym wtedy oceniać, co jest piękniejsze- kobiety, czy ten tie-off, miałbym sporo do przemyślenia ;)
...Pojedynczy stempel, nieśmiało podpierający skałę, po którym niebawem pojawia się pełna obudowa. Ślady podkładów- kiedyś jeździły tu wagoniki....
Kolejny zsyp, kolejny szybik, kolejne skrzyżowanie, kolejna tama!! (trzecia!) na wprost. Tutaj zakańczam poręczówkę. Czuję się jakby upłynęło przynajmniej kilkanaście minut- digital twardo jednak pokazuje że płynąłem zaledwie pięć...
Różnorodność, wielkość, uroda oraz bogactwo tego zakamarka są najfajniejszą nagrodą za godziny spędzone w zerowej widoczności. Robocza nazwa- "królewski", ponieważ tutaj jest "na bogatości" ;)
Powrót przez tamę jak zawsze przy "pierwszych przejściach" dostarcza nieco wrażeń. Dalej, już posta droga do domu.....
Na kolejnym nurkowaniu sprawdzam pierwszą odnogę w lewo, po 10m jest szybik drabinowy i...drzwi? szybik? Temat w toku. Równolegle z kolejną tamą (nr 3. Ile jeszcze...? ) i paroma ciekawostkami...
Film z prac udostępniających oraz nowych włości:
Powrót przez tamę jak zawsze przy "pierwszych przejściach" dostarcza nieco wrażeń. Dalej, już posta droga do domu.....
Na kolejnym nurkowaniu sprawdzam pierwszą odnogę w lewo, po 10m jest szybik drabinowy i...drzwi? szybik? Temat w toku. Równolegle z kolejną tamą (nr 3. Ile jeszcze...? ) i paroma ciekawostkami...
Film z prac udostępniających oraz nowych włości:
Cieszę się że udało się zakończyć ten projekt tak fajnie, przed wyjazdem na Sardynię. Ogromne podziękowania za nieustanny support sprzętowy, dopływ świeżych butli oraz wiśniówki. Już zaczynam tęsknić ;)
Autor: Witold Hoffmann
Team podwodny: Filip Długosz + Witold Hoffmann
Niezastąpiony support: Michał, Konrad
Gościna- jak zawsze w Kowarach ;)
Autor: Witold Hoffmann
Team podwodny: Filip Długosz + Witold Hoffmann
Niezastąpiony support: Michał, Konrad
Gościna- jak zawsze w Kowarach ;)